14 wrze 2015 | Piłka nożna / Liga Mistrzów

Liga powrotów. Zlatan, Depay i Navas w domu

RP

Losowanie fazy grupowej tegorocznej Ligi Mistrzów w niektórych miastach przyjęto z wyjątkową radością. Już w pierwszej kolejce kilka gwiazd będzie miało okazję do sentymentalnych powrotów i spotkań z dawnymi kolegami.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Najbardziej wyniki losowania ucieszyć musiały fanów Malmoe FF. I to nie tylko dlatego, że na stadion mistrza Szwecji zawitają europejskie potęgi: Real Madryt, Szachtar Donieck i Paris Saint-Germain. Najważniejsze, że w barwach tych ostatnich pojawi się Zlatan Ibrahimović. Na wieść o tym fani tak licznie odwiedzili klubową stronę, że nie wytrzymały jej serwery. "Ibra" to wychowanek Malmoe, urodził się i wychował w tym mieście. Klub, z którego wypłynął na szerokie wody, zagra z PSG już w pierwszej kolejce.

Całe miasto nie wejdzie

Początkowo wydawało się, że z powodu kontuzji Szwed nie zagra we wtorek, ale zdaniem Laurenta Blanca zdąży wykurować się na tak ważne dla niego starcie. "To najlepsze możliwe losowanie. Szkoda, że całe miasto nie zmieści się na stadionie" – napisał Ibrahimović na Facebooku, gdy PSG poznało grupowych rywali. W Szwecji paryżanie zagrają jednak dopiero 25 listopada. Innym graczem PSG, który wraca do swojego byłego klubu jest Angel Di Maria. 3 listopada zagra on na Estadio Santiago Bernabeu w Madrycie, gdzie spędził lata 2010-2014 i wygrał LM.

Również w grupie B dojdzie do ciekawego powrotu. I to już we wtorek, w pierwszej kolejce. Na stadionie Philipsa w Endhoven pojawi się Manchester United z Memphisem Depayem w składzie. Holender jest wychowankiem PSV. W zeszłym sezonie świętował z tym klubem mistrzostwo kraju, a sam został królem strzelców Eredivisie, by latem odejść do Anglii. Głównie dzięki jego dwóm golom i dwóm asystom w dwumeczu z Club Brugge, United awansowali do fazy grupowej. – Dajcie mu trochę czasu, a zostanie wielką gwiazdą Premier League – zapewnił trener PSV Phillip Cocu na konferencji przed wtorkowym starciem.

Zlatan Ibrahimović w barwach Malmoe FF (fot. Twitter.com/PSGsociety)

Rzym vs. Borysów

Dwaj doświadczeni pomocnicy po latach znów pojawią się na Camp Nou. W grupie E los skojarzył Romę Seydou Keity i BATE Borysów Aleksandra Hleba z Barceloną. 35-letni Keita grał w Katalonii w latach 2008-2012, a rok młodszy Hleb reprezentował jej barwy w sezonach 2008-2011. Był jednak głównie wypożyczany do mniejszych klubów, bo w La Liga kompletnie się nie sprawdził. Nie to co Malijczyk, który dwukrotnie wygrywał z Barcą Ligę Mistrzów, a trzy razy mistrzostwo Hiszpanii. Ze swoim byłym klubem zagra już we wtorek. W bramce gości stanie Wojciech Szczęsny.

Choć grupę D, w której zagrają Juventus, Manchester City, Sevilla i Borussia Moenchengladbach ochrzczono mianem grupy śmierci, to z tego losowania na pewno ucieszył się Jesus Navas. Skrzydłowy City jest wychowankiem Sevilli, a w jej barwach rozegrał blisko 400 meczów zanim w 2013 roku odszedł do Anglii. Andaluzyjski klimat dobrze zna też Martin Caceres. Obrońca Juventusu był piłkarzem Sevilli w latach 2010-2012, choć czas ten spędził głównie na wypożyczeniach i w gabinetach lekarskich.

Seydou Keita (fot. Getty)

Llorente ma coś do udowodnienia

Wypożyczenie do Juve Caceresa w 2012 roku skończyło się transferem definitywnym. W odwrotnym kierunku tego lata powędrował Fernando Llorente sprzedany za 12 milionów euro do Sevilli. 30-letni napastnik w nowym klubie nie strzelił jeszcze gola, ale jego następca w Turynie – Mario Mandzukić – radzi sobie jeszcze gorzej. W pierwszym bezpośrednim starciu, które nadejdzie 30 września, obaj będą chcieli udowodnić, kto jest lepszy. W pierwszej kolejce (już we wtorek) Stara Dama zmierzy się jednak w hitowym starciu z City.

W innych grupach tak obciążonych emocjonalnie powrotów nie uświadczymy. No chyba, że za takie uznamy spotkanie Jana Oblaka z Atletico Madryt z dawnymi kolegami z Benfiki Lizbona (był jej piłkarzem w latach 2010-14) czy Tala Ben-Haima (Maccabi Tel Awiw) z Chelsea, gdzie zaliczył epizod w sezonie 2007/08. Liga Mistrzów sama w sobie, nawet bez takich historii gwarantuje jednak emocje na najwyższym poziomie. Dobrze, że już wróciła.